Skip to main content

Udało ci się przekonać przełożonych, że fanpage na Facebooku jest zasadny. Napisałeś strategię działania, godziny spędziłeś na dopieszczeniu profilu, zrobieniu zdjęć, przygotowaniu metryczki. Opublikowałeś już dziesiątki postów i nawet czujesz dumę, że fanpage się rozwija. A co, gdybym ci powiedział, że jeśli reprezentujesz jednostkę sektora finansów publicznych, działasz nielegalnie?

Wiem, pewnie większość z Was uśmiechnęło się pod nosem i od razu uznało, że to byłoby niedorzeczne. Przecież facebookowy fanpage ma Kancelaria Premiera, Prezydent, większość posłów, a pewnie i nie mniej samorządowców. Ba, znalazłoby się i kilka sądów. Przecież oni wszyscy nie mogą się mylić.

Ale co z zasadą legalizmu?

Pamiętasz o niej? Działając jako pracownik administracji publicznej na pewno zawsze dbasz o to, żeby zawsze poruszać się w graniach prawa. I doskonale wiesz, że zgodnie z zasadą legalizmu, a ściślej – z art. 7 Konstytucji RP, organy władzy publicznej mogą działać tylko wówczas, gdy pozwalają im na to obowiązujące przepisy prawa oraz w sposób określony tymi przepisami. Jeśli interesuje cię to, jak sądy wypowiadały się w tej sprawie, zajrzyj na bloga Piotra Waglowskiego, który swego czasu wykonał pracę porządkującą ten wątek. A teraz, jeśli pracujesz w jednostce sektora finansów publicznych i prowadzisz facebookowy fanpage, zadaj sobie pytanie – na jakiej podstawie go prowadzisz? Spokojnie, nie będę rozliczał z odpowiedzi. Te ćwiczenie ma być pomocne przede wszystkim tobie.

Zresztą, kilka lat temu tym tematem zajęła się Fundacja e-Państwo, która zapytała wybrane organy o podstawy prawne dla prowadzenia kont w serwisach społecznościowych. 12 z 41 instytucji nie wykazało jakiejkolwiek podstawy prawnej dla działalności tego typu. ZUS wskazał art. 68 ust. 1 pkt 8 Ustawy z dn. 13 października 1998 r. o systemie ubezpieczeń społecznych, zgodnie z którym „do zakresu działania Zakładu należy między innymi: popularyzacja wiedzy o ubezpieczeniach społecznych”. Poza tym podstawy miały charakter bardzo ogólnikowy. To powoduje, że w tym temacie jest jeszcze sporo do zrobienia. Choć są też instytucje, które podjęły takie próby na własną rękę. Mamy oto Zarządzenie nr 26 Ministra Spraw Wewnętrznych z dnia 23 lipca 2014 r. w sprawie polityki informacyjnej Ministerstwa Spraw Wewnętrznych w obszarze mediów elektronicznych. Na pierwszy rzut oka, zwykłe Zarządzenie. Ale widok nazw Facebooka, Twittera czy Flickra burzy wewnętrzny spokój. Mamy bowiem do czynienia z komercyjnymi podmiotami zagranicznych spółek. Sami zobaczcie:

A tu macie pełne Zarządzenie: http://e-dziennik.msw.gov.pl  Przyznaję, że to bardzo ciekawy wątek. Nie jestem prawnikiem i nie pokuszę się o jego analizę, ale mam przeczucie, że tego typu Zarządzenia mogą mieć wątłe fundamenty…

Ale odłóżmy prawo na bok. Załóżmy, że znalazłeś inne, może nawet pozaustawowe uzasadnienie obecności swojej instytucji na Facebooku. Cel promocyjny? Edukacyjny? Poprawa świadczenia usług publicznych? Świetnie! Wciąż masz motywację, którą pozytywnie wspiera rywalizacja z innymi urzędami czy samorządowcami. Zdecydowałeś się nawet dodać do prowadzonego przez siebie profilu słowo „oficjalny”. Ma to uwiarygodnić twoją działalność. Obawiam się jednak, że nie ma to znaczenia…

Jak dzieci we mgle, czyli „nie ma czegoś takiego, jak oficjalny profil miasta”

W listopadzie ubiegłego roku w jednym z popularnych programów publicystycznych Bogda Janke, sekretarz Stanu w Kancelarii Prezydenta RP została zapytana o to, jak należy traktować twitterowy profil Andrzeja Dudy. Profil, na którym z jednej strony Prezydent informuje o oficjalnych spotkaniach z głowami innych państw, o ważnych ustawach, wyzwaniach, a z drugiej – dzieli się prywatnymi przemyśleniami i spostrzeżeniami. Odpowiedź mogła zaskoczyć – według sekretarz stanu jest to profil prywatny. W swoim wpisie zwróciła na to uwagę dr Monika Kaczmarek-Śliwińska z Uniwersytetu Warszawskiego.

I co Wy na to? Jeśli mielibyście wątpliwości co do podstaw twierdzenia, które zaproponowała Bogna Janke to spieszę z wyjaśnieniem, że jest ono zgodne z obowiązującym prawem. Nie jak tak twierdzę, bo tu akurat kompetencji mi brak. Ale komentując jeden z wyroków, dr hab. Grzegorz Sibiga z Kancelarii Prawnej Traple, Konarski, Podrecki i Wspólnicy powiedział:

W obrocie prawnym nie istnieje coś takiego jak „oficjalny profil urzędu” (…). Niestety, przepisy prawa zatrzymały się na Biuletynie Informacji Publicznej i innych stronach internetowych i do nich odnoszą się zasady komunikowania się władzy z obywatelami. To powoduje dowolność podmiotów publicznych w zakresie funkcjonowania w mediach społecznościowych.

To co, dalej działamy jak dzieci we mgle? Powiedzmy, że prawie. „Ratuje nas” jeden z wyroków WSA w Lublinie, który przywołuje Lege Artis.

Wojewódzki Sąd Administracyjny stwierdził, że niezależnie od zasady legalizmu organ władzy publicznej może wykorzystywać nowoczesne formy komunikacji z mieszkańcami — prowadzić konta na Fejsbóku czy Tłiterze. Jeśli jednak organ zdecyduje się na korzystanie z takich serwisów, musi brać pod uwagę, iż wiadomość o takim rodzaju aktywności jest informacją o organizacji i formie działania, a więc podlega udostępnianiu na podstawie przepisów o informacji publicznej.

A na koniec garść danych. Według ostatniego Mediapanelu, prezentującego dane z grudnia 2021 r., z Facebooka w naszym kraju korzystało (uwaga!) 21 931 074 internautów. Oznacza to, że aż 73,8% osób z dostępem do sieci przynajmniej raz w miesiącu zalogowało się na swoje konto. A ile osób w tym samym czasie skorzystało ze strony urzędów? Pewnie tylko ci, którzy potrzebnych informacji nie znaleźli na ich facebookowych fanpage’ach…

Rafał Skwiot

Rafał Skwiot