Pisałem już na tym blogu o tym, że zagadnienie prawa autorskiego jest jednym z trudniejszych, w ramach których poruszamy się w internecie. Tym bardziej, że Sieć nieustannie i dynamicznie się rozwija, pojawiają się nowe wyzwania i formy korzystania z niej. Czasem trudno określić, co robimy jeszcze w ramach prawa, a co jest już nadużyciem. A nawet jeśli dochodzimy do konkretnych wniosków, to często tylko na zasadzie interpretacji. Ta natomiast – jest dowolna.
Dziś w Sieci pojawił się wywiad z liderami Budki Suflera, którzy podając przyczyny zakończenia artystycznej kariery wymienili nielegalną dystrybucję ich twórczości w internecie. I od razu pomyślałem także o innych artystach. Na ile świadomie wykorzystują Sieć do promowania własnej twórczości i zarabiania. Bo przecież – niejednokrotnie zapominamy o tym, aby spojrzeć na Sieć jako na szansę. Gdyby nie YouTube, nie znalibyśmy Justina Biebera (dla wielu pewnie na szczęście), odkrytego właśnie przez to narzędzie. Zapewne nie znalibyśmy także wielu hitów i nigdy nie odkryli muzyki z najdalszych zakątków świata. Gdyby nie Sieć, zapewne setki, a może nawet tysiące artystów z trudem lansowałoby swoje utwory. Gdzie zatem tkwi granica, oddzielająca twórców kończących działalność z powodu (pisząc skrótowo) internetu i tych, którzy właśnie dzięki temu narzędziu zaczynają swoje kariery? Cóż, według mnie tą granicą jest przede wszystkim nieumiejętność lub niechęć wykorzystywania Sieci do promocji, a także sprzedaży i legalnej dystrybucji treści.
Zdaję sobie sprawę z tego, że życie artystów w dobie internetu jest bardzo zróżnicowane. Jedni w świecie nowych technologii odnajdują się lepiej, a inni gorzej. Pewnie dużo wody jeszcze upłynie, zanim ta sytuacja się znormalizuje. Co nie oznacza, że nie możemy o stanie obecnym lub przyszłym rozmawiać już teraz. Dlatego kilka tygodni temu chętnie zgodziłem się na udział w inicjatywie studentów prawa Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach. W ramach cyklu „LawArtMorePlease” rozmawialiśmy o prawnych aspektach sztuki w Internecie. I muszę przyznać, że byłem pod wrażeniem wiedzy i poziomu, jaki prezentowali studenci. Zresztą, zamiast o tym pisać, odsyłam do źródła, to znaczy prezentacji. Mam nadzieję, że dla wielu będą one interesującym źródłem i odpowiedzą na pytanie, jakie narzędzia chronią dziś artystów w Sieci, a także – jak prawo odnosi się do użytkowników internetu, chcących skorzystać z danej twórczości. Może stanowić to punkt wyjścia do dalszych rozważań. Nie mam śmiałości i siły, żeby poruszyć je dziś, ale w przyszłości na pewno będę je rozwijał.
Najpierw opracowanie Agi Zielińskiej pt. „Twórca w Internecie”. Znajduje się w nim odpowiedź na pytanie o to, jakie prawa przysługują twórcy, a także w jaki sposób tworzyć i nie naruszać praw innych. Więcej tu:
Natomiast prezentacja Łukasza Martyniaka, odbyła się pod hasłem „Użytkownik w Internecie”. Stanowi to świetne uzupełnienie poprzedniej prezentacji. Możemy się z niej dowiedzieć, jakie prawa, ale i obowiązki, przysługują nam, jako konsumentom korzystającym z Sieci.
Zachęcam do zapoznania się z prezentacjami, a być może także chwili refleksji nad tym, czy współcześnie internet jest dla nas (a także artystów) bardziej szansą, czy ograniczeniem. Osobiście zastanawiam się nad tym od kilku dni i zapewne niebawem swoje rozważania sfinalizuję kolejnym wpisem.