Świat pełny jest tych, którzy dysponują dobrymi radami, mającymi doprowadzić do zawodowego sukcesu. Za każdym rogiem czeka ktoś, kto z chęcią i za drobną opłatą sprzeda ci pomysł na dochodowy biznes, zainspiruje albo powie, dlaczego jeszcze nie jesteś Stevem Jobsem. I za ile lat nim zostaniesz, jeśli skrupulatnie będziesz realizował powierzony ci plan.
Nie, to nie będzie tekst, który wpisze się w aktualny dyskurs o coachach. Zapewne nie przeczytacie tu także niczego, pod czym mogliby podpisać się administratorzy fan page’a „Zdelegalizować coaching i rozwój osobisty„. Nie będę również powtarzał tego, co doskonale opisał Paweł Tkaczyk w jednym ze swoich ostatnich tekstów, opisujących psychologię wykładów motywacyjnych. Podzielę się natomiast moim (skromnym) doświadczeniem tego, jak udaje mi się być zawodowo spełnionym.
Na początku dygresja, w której muszę się przyznać, że nie od razu odkryłem prostą prawdę, którą chcę się podzielić. Dlatego w swoim życiu przeczytałem dziesiątki artykułów i książek, które miały stworzyć ze mnie doskonałego managera. Spotykałem się z trenerami, którzy badali moje zawodowe kompetencje próbując przekonać mnie, jak powinienem budować swoje zawodowe życie. Uczestniczyłem w konferencjach, podczas których prelegenci dzielili się pomysłami na to, w jaki sposób najefektywniej budować swoją markę i osiągać sukcesy. Nie dyskredytuję tego, bo w tym wszystkim są istotne i potrzebne elementy naszego rozwoju. Ale nie one zrobiły ze mnie spełnionego zawodowo człowieka.
Dlatego podzielę się swoją autorską radą i zrobię to całkowicie za darmo. A oto ona: Rób to, co robisz tak, jak potrafisz najlepiej i dodaj do tego szczyptę pasji (wyrażonej zaangażowaniem). No, może nawet więcej niż szczyptę.
Największe sukcesy zawodowe i poczucie zawodowego spełnienia osiągam wtedy, kiedy konsekwentnie dążę do zdefiniowanych wcześniej celów, a pasja niesie mnie ponad przeciwnościami. Jeśli jeszcze tego nie potrafisz i pozwalasz na wzbudzanie nieustannego niedosytu, być może wciąż będziesz potrzebował dobrych rad od innych. Ale jeśli odkrywasz w sobie pokłady zaangażowania, a jednocześnie każdego dnia po prostu robisz to, co do ciebie należy, to jesteś na dobrej drodze do tego, aby zostać mistrzem świata. I nie, nie smuć się, że marne to mistrzostwo, skoro być może nigdy nie zostaniesz Billem Gatesem. O wiele ważniejsze jest to, żebyś był po prostu spełniony i czuł, że to, co robisz, ma sens. To jest prawdziwe mistrzostwo.