Żyjemy w świecie, w którym informacja jest jedną z najcenniejszych wartości. Szybki i bezpośredni dostęp do niej powoduje wzrost naszych możliwości, a w konsekwencji gwarantuje powodzenie na różnych płaszczyznach. Z drugiej strony – gdy obserwuję, w jaki sposób informacje są przekazywane (media), a jednocześnie przyjmowane (odbiorcy) czuję poważny niepokój. I u jednych i u drugich, coraz trudniej znaleźć nawet podstawową analizę. O krytycznym spojrzeniu i próbie zrozumienia przyczyn danego zjawiska nie wspominając. Czy naprawdę aż tak bardzo chcemy być pozbawieni refleksji?
Charlie Hebdo, czyli dlaczego tak to się skończyło
Ostatnie wydarzenia w Paryżu niewątpliwie są dramatem. Według mnie trafnie wielu z nas morderstwo rysowników francuskiego satyrycznego pisma określa jako zamach na wolność słowa. Trafnie większość z nas potępia to, co się stało. Niestety, nie widzę w związku z tym pogłębionych (również medialnych) analiz. Ot, telewizyjne studia zaprosiły kilku eksportów, media społecznościowe zalała fala zdjęć tych, którzy solidaryzują się z zamordowanymi. Odnotowano kilka listów zacnych tego świata, które podkreślały, że to, co się stało jest dramatem i że europejski świat będzie z tym walczył. Pytanie, które interesuje mnie jako odbiorcę mediów brzmi jednak: z czym/kim mamy walczyć, przed czym się bronić i dlaczego? I nie interesują mnie ogólniki mieszające pojęcia terroryzmu, religii czy różnych fundamentalizmów. Wiem, że w swoich pragnieniach nie jestem osamotniony. A jednak. Coś się gdzieś, kiedyś popsuło, skoro tak rzadko interesują nas źródła danych zjawisk, a tak często zadowalamy się sloganami.
I jeszcze ten selektywizm
W moim przekonaniu to, że europejskim społeczeństwom brakuje głębokiej refleksji nad wydarzeniami, których jesteśmy świadkami, jest związane również z innym istotnym problemem – selektywizmem informacji. I dokładnie tak, jak to, co podają nam media, jest często niewiele znaczącą informacyjną papką, tak również często jest to wybiórcze i odnoszące się tylko do wybranych fragmentów rzeczywistości. Owszem. Żyjemy w Europie. Osadzani w konkretnej kulturze. Dlatego naturalne jest to, że najbardziej interesuje nas to, co najbliższe. Zastanawiam się jednak, dlaczego tak chętnie jesteśmy informowani o sensacjach z Paryża, a nie próbujemy ich zrozumieć na przykład w szerszym, również geopolitycznym kontekście. Przykład? W ostatnich dniach islamscy fundamentaliści z Boko Haram w Nigerii zamordowali około 2 000 osób. Kilka tysięcy zmusili do ucieczki. Zniszczyli wszystko, co stanęło na ich drodze. W mediach mainstreamowych – cisza. Nawet, jeśli pojawi się gdzieś ta informacja, to przyćmiona przez inne, „ważniejsze”. Bo przecież znowu ten rozwód gwiazdy rocka…Nie ma próby zrozumienia. Nie ma próby powiązania obu wydarzeń. Zresztą nie tylko tych dwóch, bo każdego dnia na świecie dokonują się podobne dramaty. Jeszcze nie w naszym, ciepłym i tak bardzo „europejskim”. Ale, kto wie…
Czy są tu wnioski?
Dyskusje, którymi według mnie będziemy świadkami w najbliższym czasie (w kontekście paryskich wydarzeń), będą dotyczyły przede wszystkim granic wolności słowa, naszych osobistych obywatelskich swobód, tolerancji, zagadnień związanych z religią. Czy jest tu jakaś prawidłowość? Znowu brakuje próby zrozumienia przyczyn konfliktu kultur, który według mnie będzie się nasilał. I tego, dlaczego Europa, pozbawiona wartości, jest tak kusym celem dla terrorystów. I nie tylko dla nich.
***
Na marginesie
Brakuje filozofów. W ostatnich latach jesteśmy karmieni sloganami, że w dzisiejszym świecie liczą się tylko techniczne umiejętności. Ci, którzy chcą się uczyć myślenia, również krytycznego, są marginalizowani. Obserwuję to szczególnie w Polsce, gdzie filozofia wydaje się być synonimem nieudacznictwa. A przecież potrzebujemy tych, którzy będą tłumaczyli nam świat. Tak bardzo ich potrzebujemy.