Skip to main content

Justyna Adamczyk. Swoje malarstwo określa jako formę wypowiedzi, za pośrednictwem której oddaje własne emocje. Każdy obraz stanowi odrębną historię – reakcję na doświadczenia. Jej malarstwo mnie niepokoi, a nawet więcej – wyzwala strach. Obawiam się tego, co ze sobą niesie. Być może dlatego, że bardzo rzadko jest to radość z obcowania z czymś, co przynosi błogość. Częściej czuję się zmuszony do konfrontacji ze swoimi frustracjami. Zapraszam do rozmowy, w której postaram choć trochę przedstawić tę młodą artystkę.

Rafał Skwiot: Gdy przyglądam się Twoim pracom, mam dwie główne refleksje. Po pierwsze – według mnie na przestrzeni lat coraz bardziej interesuje Cię człowiek. Po drugie – mam wrażenie, że forma, którą proponujesz, jest coraz prostsza. Czy nie jest to paradoks? W końcu człowiek nie staje się mniej wieloznaczny, a jego natura mniej skomplikowana.

Justyna Adamczyk: <uśmiech> Tak, to prawda. Ludzka natura zawsze była dla mnie inspiracją. Sam człowiek, jako obiekt już nie do końca. Zawsze bardziej fascynują mnie charaktery osób, które akurat w tym konkretnym momencie życia przewijają się obok. A jeśli chodzi o upraszczanie formy, to nie do końca mogę się zgodzić z twoim spostrzeżeniem. Wyszłam od form abstrakcyjnych, nawiązujących charakterem do śladów, jakie pozostawia po sobie człowiek. Od pewnego rodzaju – przynajmniej niektórzy tak to odbierają – “brudu”. Później stworzyłam kilka serii obrazów, w których wykorzystywałam formę ciała ludzkiego. To było zamierzone i celowe. Myślę, że nie mogłabym akurat wtedy przekazać ta wielu emocji, poprzez skrajne uproszczenie formy. Z drugiej strony, nie chciałam być dosłowna  i wolałam, aby widz podczas oglądania odczuwał pewien niepokój. <uśmiech>

RS: To, co nazywam upraszczaniem formy, w Twoich pracach jest związane z tym, że ostatnie obrazy wydają mi się bardziej klarowne. Uczucia, które towarzyszą mi podczas ich oglądania, nie rozmywają się, a nabierają konkretnych ram. Są ostre. I nie ukrywam, że podoba mi się to <uśmiech> Mam też wrażenie, że to, co przedstawiasz, jest pewną formą pamiętnika. Do kogo go kierujesz?   

JA: Tak, rzeczywiście jest to jakby pamiętnik. “Notuję”  wszystko to, co chcę zapamiętać lub to, o czym chciałabym zapomnieć. Zapisuję więc często skrajnie różne emocje. Maluję, ponieważ nie potrafię nie malować. A jeśli mowa o odbiorcach, to muszę przyznać, że tak naprawdę nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Głównie dlatego, że właściwie najważniejszy jest dla mnie sam proces tworzenia. Gdy go zakończę i “zapiszę”, przestaje zawracać mi głowę… Zawsze zaskakuje mnie jednak to, że niektórzy lubią moje prace <uśmiech>. Sama staram się ich w domu nie wieszać, ponieważ mnie męczą.

RS: Chyba Cię rozumiem, bo sam nie zaglądam do swoich pamiętników. Z tym, że ja tworzyłem je słowem, a Ty farbami <uśmiech>. Zastanawia mnie jednak to, na ile w tworzeniu obrazów jesteś wierna temu, co przeżyłaś, a na ile tworzysz nową rzeczywistość?

JA:  Oczywiście każdą serię tworzę pod wpływem osób, zdarzeń albo wspomnień. Są to jednak impulsy, pod wpływem których siadam na tyłku i zaczynam pracować. Nie kopiuję rzeczywistości, ale ją upiększam.

RS: A droga, którą pokonujesz dążąc do celu, którym jest wspomniane upiększanie rzeczywistości. Jak wygląda Twój proces twórczy?

JA: Mam okresy notowania, szkicowania i zapisywania pomysłów. Nie wszystkie są potem realizowane w postaci malarstwa. Zdarza mi się też nie malować przez parę miesięcy, ponieważ każdy pomysł muszę dokładnie przeanalizować. Czasem szkic jest tylko symbolicznym zapisaniem emocji, a nie wyglądu, czyli  tzw. pracy ostatecznej.

RS: W jednej z wcześniejszych odpowiedzi wspomniałaś o tym, że nie potrafisz nie malować. Ale właśnie, dlaczego wybierasz tę formę wyrażania siebie? Czy uważasz, że w ten sposób wyrażasz więcej, czy może skuteczniej coś ukrywasz?

JA: Zawsze uwielbiałam rysować, malować, rzeźbić, projektować. Miałam też momenty, kiedy tworzyłam instalacje artystyczne albo <śmiech>, performance… Próbowałam wielu technik i to nie jest tak, że ja się wzbraniam przed tym. Jednak malarstwo i rysunek jest mi najbliższy. Myślę też, że nie ma znaczenia to, jakie media są wykorzystywane przez artystę, ponieważ są one tylko środkiem do celu.

RS: Ale poprzez środek, który stosujesz, dzielisz się z nami bardzo osobistymi odczuciami. Jaką lekcję mamy z opowieści tych wyciągnąć?

JA: Przez tę formę mogę pokazać najmocniejsze emocje. Mogę przekazywać je najbardziej szczerze… Nie ukrywam intencji, ani tego, co tak naprawdę myślę. Nie ubarwiam rzeczywistości. Nie wiem tylko, czy moje malarstwo może kogoś uczyć. Raczej widz, u którego wywołuje negatywne czy pozytywne emocje, może coś z tego wynieść. Sztuka działając na podświadomość, pozwala nam poczuć się sobą. W końcu nie musimy nikogo udawać.

RS: Kiedyś gdzieś przeczytałem, że sztuka bez emocji, jest jak ciasto czekoladowe bez cukru. I chyba Twoje prace to potwierdzają. Pewnie podobnie powiedzieliby ekspresjoniści. Ale czy identyfikujesz się z jakimkolwiek nurtem w sztuce?

JA: Zgadzam się, że sztuka musi przekazywać emocje: nieważne czy pozytywne czy negatywne. Chodzi o sam fakt ujawnienia. Osobiście nie podjęłabym się próby identyfikowania się z jakimkolwiek nurtem… Może Frida. Ona jest moją idolką od zawsze, ale nie jestem w stanie porównać siebie do kogoś tak doskonałego <uśmiech>

RS: A jeśli chodzi o Twoje artystyczne marzenia? Jest coś, co chciałabyś osiągnąć?

JA: Moim ogromnym marzeniem jest zajmować się tylko sztuką, żebym nie musiała pracować na etacie <uśmiech> Nie wiem do czego zmierzam. Sam fakt tworzenia jest dla mnie ogromnym spełnieniem. Dlatego chciałabym mieć dużo czasu, bo właśnie tego brakuje mi najbardziej. Sam doskonale to zauważyłeś podczas organizowania tej rozmowy <uśmiech>

RS: A zanim realizacja marzeń, chciałbym zapytać, gdzie teraz lub w najbliższym czasie będziemy mogli oglądać Twoje prace?

JA: Od 10 maja biorę udział w zbiorowej wystawie w Starym Browarze (Słodownia +1) przy ul. Półwiejskiej 42 w Poznaniu. Natomiast w czerwcu będzie można zobaczyć moje prace w pewnym miejscu we Wrocławiu, ale to nie jest jeszcze do końca uzgodnione. Na październik zaplanowana jest zbiorowa wystawa w Olsztynie i indywidualna w Poznaniu, a w listopadzie moje prace wyruszają do Chicago.

RS: W takim razie, na pewno będę śledził Twoje najbliższe i późniejsze wystawy. Bardzo dziękuję za rozmowę, dzięki której możemy lepiej Cię poznać.

JA: Dzięki za cierpliwość <uśmiech>

Rafał Skwiot

Rafał Skwiot