Szlaki przetarli marynarze amerykańskiej floty wojennej. Następnie zakaz korzystania i instalacji aplikacji TikTok wprowadziło 14 stanów USA. Pod koniec grudnia ubiegłego roku amerykański Senat zdecydował natomiast, że popularna aplikacja zostanie zakazana również na urządzeniach rządowych. Wcześniej podobną decyzję o zakazie korzystania z TikToka przez urzędników podjęto na Tajwanie. Czy rzeczywiście jest się czego bać?
TikTok to bez wątpienia aplikacja rewolucyjna i zdobywająca szerze wiernych fanów na całym świecie. O tym, jak bardzo jest popularna również w naszym kraju, świadczą wyniki Mediapanelu. Spójrzmy zatem do źródła:
Tendencje, które Mediapanel pokazuje za grudzień 2022r., obserwuję już od wielu miesięcy. TikTok to prawdziwy pożeracz czasu i lider naszej walki o uwagę. ATS, który pokazuje średni czas korzystania z jego aplikacji, wskazuje, że prawie 10 mln polskich użytkowników spędza w nim cały dzień, w rozłożeniu na miesiąc. Czy to dużo? Moim zdaniem tak. Tym bardziej, jeśli ten czas porównany sobie np. Facebookiem lub YouTubem. Zainteresowani sprawdzą.
No dobrze, ale jakie to ma znaczenie dla administracji? Po pierwsze takie, że sektor publiczny wchodzi w TikToka jak w masło. Są tam już nie tylko największe polskie miasta, jak Łódź, Gdańsk czy Wrocław. Doskonale radzą tam sobie również domy kultury, muzea, biblioteki. A że mamy rok wyborczy, w ostatnich tygodniach obserwujemy duże zainteresowanie tą aplikacją również ze strony polityków. Po drugie – wciąż nie powstały ani żadne regulacje w zakresie korzystania z mediów społecznościowych przez sektor publiczny ani nawet nie zaczęła się żadna poważna dyskusja na ten temat. A w związku z tym, nie jestem przekonany, że ochocze i nieskrępowane korzystanie ze wszystkich narzędzi społecznościowych, zawsze jest w pełni uzasadnione i rozsądne. Nie twierdzę, że nasze jednostki samorządowe są interesujące dla chińskiego rządu, który de facto kontroluje swoją rodzimą aplikację. Szybciej spodziewałbym się raczej tego, co już od dawna obserwujmy na Twitterze i Facebooku. A zatem profili prezydentów miast, które zostały przejęte przez byłych pracowników i wykorzystywane ze szkodą dla wizerunku byłego pracodawcy (case Prezydenta Miasta Olsztyna) czy przejęcia kont ważnych jednostek (case Sądu w Gdańsku). Nie oznacza to jednak, że nie powinniśmy spodziewać się większego zagrożenia.
Pracując w sektorze publicznym warto, a nawet trzeba mieć świadomość tego, że dostęp do naszych danych mogą mieć osoby do tego niepowołane. Przecież mamy już tego przykłady. Na początku stycznia m.in. w wirtualnemedia.pl mogliśmy przeczytać o tym, jak pracownicy TikToka śledzili dziennikarzy z amerykańskiego Forbesa. W ten sposób chcieli dowiedzieć się, kiedy przebywali w pobliżu osób zatrudnionych w Bytedance. Owszem, zostali zwolnieni, ale to nie sprawiło przecież, że poczuliśmy się bezpieczniejsi. Na ich miejsce zatrudniono nowych pracowników, a w tym czasie nie stworzyliśmy żadnych nowych regulacji. Co więcej, na razie chyba nawet nie pojawiają się na horyzoncie. Na łamach DGP Janusz Cieszyński, Minister Cyfryzacji, zapytany o możliwą blokadę TikToka w telefonach naszych urzędników odpowiedział:
Ta decyzja nie ma wymiaru technologicznego, tylko stricte polityczny. Ośrodkiem decyzyjnym nie jest więc resort cyfryzacji. Ale nie sądzę, żeby komuś chodziło po głowie blokowanie w Polsce TikToka.
Rozumiem Ministra Cieszyńskiego, bo wiem, jak opinia społeczna reaguje na wszelkie próby jakiejkolwiek regulacji w Sieci. Z drugiej strony – widzę coraz większą potrzebę przynajmniej dyskusji nad tym, co oferują nam media społecznościowe. Istnieje bowiem ryzyko, że jeśli nie podejmiemy rękawicy już teraz, być może będziemy musieli boksować się z o wiele groźniejszym przeciwnikiem.
Ale żeby nie zakończyć całkiem pesymistycznie – doceniam fakt, że jeśli nie w sektorze publicznym, to coraz częściej o TikToku i wyzwaniach z nim związanych mówią dziennikarze technologiczni i liderzy opinii. W tym aspekcie szczególnie doceniam pracę Sylwii Czubkowskiej. I mam nadzieję, że kropla, którą próbują drążyć, kiedyś wydrąży skałę, na której oprą się fundamenty obecności administracji w mediach społecznościowych.
Rafał Skwiot